piątek, 3 maja 2013

Rozdział 43

Cesenatico – miejscowość i gmina we Włoszech, w regionie Emilia-Romania, w prowincji Forlì-Cesena.
Tak właśnie przewodnik po Włoszech opisywał to miejsce. Czytając ten jakże krótki opis z kilkoma danymi poniżej nie można było w zasadzie wywnioskować nic. Jednak, kiedy wjechaliśmy samochodem, w tę malowniczą miejscowość, rozmyły się moje wszystkie obawy. Było to miejsce położone nad samym morzem Adriatyckim. Nigdy nie widziałam czegoś aż tak pięknego.
-Cesenatico to nic- zaśmiał się Matteo patrząc na nasze miny- dziś pokaże Wam najbliższą okolicę, a jutro wezmę Was do miasta
Cesenatico
Nie mogłam się doczekać kolejnego dnia, chociaż byłam pewna, że i tego zobaczę mnóstwo zapierających dech w piersiach widoków.
-Nie wiem jak ty, ale jak na razie to ja nie chcę stąd wyjeżdżać- powiedziała do mnie Becky kiedy wychodziłyśmy z samochodu
Uśmiechnęłam się na jej słowa i ruszyłam za Matto w kierunku domu, których drzwi w jednej chwili się otwarły i stanął w nich wysoki mężczyzna.
-To jest mój tata- wyjaśnił nam Matteo  przedstawiając nas sobie. Po chwili obok niego stanęła kobieta w podobnym wieku.
-A to moja mama- kobieta była niższa od swojego męża o głowę, ale tak samo jak on szczupła i mająca miły wyraz twarzy.
-A to Simone, Yvonne i Cristina- powiedział wskazując kolejno na trójkę małych dzieci- to moje rodzeństwo.
Po przedstawieniu się Matteo zaprowadził nas do pokoju. Miałyśmy przez ten czas mieszkać razem z Becky w jednym. Był to fajny pomysł, cieszyłam się z tego jak mała dziewczynka, której pierwszy raz rodzice pozwalają zostać na noc u swojej koleżanki.
-Mama zrobiła risotto, więc jakbyście mogły zejść na dół za jakieś dwadzieścia minut było by fajnie-powiedział Matteo i zostawił nas w pokoju
Kiedy tylko drzwi po nim się zamknęły, Becky od razu usiadła na brzegu łóżka wpatrując się w okno.
-Czego szukasz?- zaśmiałam się
-Pięknie tutaj
Sama byłam po raz pierwszy we Włoszech i byłam nimi zachwycona. Miałyśmy pokój z widokiem na morze, szkoda tylko, że to już nie jest okres, kiedy można leżeć i opalać się na plaży.
-Przebierzmy się- zaproponowałam wyszukując odpowiednie ubrania. Było tu cieplej niż w Londynie, więc nie musiałam brać tylu ubrań, co spowodowało, że moja walizka była dosyć mała.
Po dwudziestu minutach byłyśmy już gotowe i zeszłyśmy powoli do kuchni szukając jakichkolwiek domowników. Ku naszemu zadowoleniu od razu wpadłyśmy na Matteo, który uśmiechnął się na nasz widok prowadząc nas jednocześnie do jadalni.
-Mama przygotowała na Wasz przyjazd specjalne tradycyjne dania włoskie- wyjaśnił
-Naprawdę? Nie trzeba było-powiedziałam
-Poznacie kulturę naszą- powiedziała łamaną angielszczyzną mama Matteo
-Dziękujemy-powiedziałyśmy jednocześnie z Becky zasiadając do stołu przy którym już wszyscy siedzieli.
-Niestety nie będzie z nami mojej siostry Rosy- powiedział Matteo sadowiąc się na przeciwko mnie- powiedziała, że musi koniecznie wyjść na jakąś imprezę. Poznacie ją jutro, o ile nie będzie mieć takiego kaca, że znowu nie będzie cały kolejny dzień wychodzić z pokoju...
-Matteo!- jego mama zganiła go wzrokiem
Zaśmiałam się na widok miny chłopaka świadczącej o tym, że mówi prawdę i tylko prawdę, wiec nie rozumie skąd ten sprzeciw.
-Dobrze. Będziecie jeść teraz risotto- wyjaśniła mama Matteo- wiecie coś o tym?
-Nie- powiedziała Becky
-A ty?- zwróciła się do mnie pani Monachino
-Raz jadłam- powiedziałam- ale to było z siedem lat temu, więc w sumie pamiętam tylko nazwę..
-To teraz będziecie miały okazję spróbować tego dania w wykonaniu włoskim...- powiedziała nakładając nam na talerze.
Prawdę mówiąc byłam ciekawa jak to będzie smakować. Mama kiedyś zrobiła na kolację risotto, ale to było bardzo dawno temu. Miałam nadzieję, że będzie mi smakować, bo inaczej musiałabym to jeść na siłę, żeby nie zrobić przykrości mamie Matteo. Ku mojej wielkiej uldze potrawa była bardzo smaczna. 
-Jesteście już dorosłe, tak?- upewniła się pani Monachino
Popatrzyłyśmy się z Becky po sobie-Prawie- powiedziałam z uśmiechem
-Czyli po ile macie lat?
-Siedemnaście- powiedziała Becky- ale osiemnastka już blisko..
-Mam nadzieję, że Wasi rodzice nie będą mieć nic przeciwko jak poczęstujemy Was winem-powiedziała bardziej do siebie niż do nas. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na Matteo, który tylko pokiwał głową, żebym najlepiej nic nie mówiła. Wynikało to z pewnością z przekonania, że poniżej osiemnastu lat nie powinno się spożywać. Niektórzy rodzice nadal tego pilnują u swoich dzieci. Mama Matteo z pewnością nie należała do tych osób, które pilnują swoje dzieci na każdym kroku. 
-Jest to najsłynniejsze włoskie wino- wyjaśniła- nazywa się Chianti
Popatrzyłyśmy z zainteresowaniem na stojące przed nami kieliszki. 
-Nazwa wzięła się od  wzgórz Chianti w Toskanii, gdzie powstaje
-Dobre- stwierdziłam 
Mama Matteo zaczęła opowiadać nam o ich kulturze twierdząc, że skoro przyjechałyśmy do Włoszech to powinnyśmy jak najwięcej wiedzieć o tym kraju. Opowiadała nam różne tradycje i zwyczaje panujące w domach od wieków. Wplątywała w wypowiedzi rożne fakty historyczne. Niektóre z nich znałam z lekcji historii, ale to co my wiedziałyśmy to były nieliczne informacje. 
-A teraz czas na deser- stwierdziła mama Matteo
-To coś szczególnego- powiedział chłopak 
-Moje ulubione!- wykrzyknęła Yvonne
-Tak, czekała na to cały dzień- zaśmiał się Matteo
-Wiecie jak to się nazywa?- spytała pani Monachino
-Nie- powiedziałyśmy zgodnie parząc na stojące przed nami pucharki
-Granita- wyjaśniła- to coś podobnego w konsystencji do lodów

Po godzinie udało nam się w końcu odejść od stołu, oczywiście uprzednio go posprzątawszy. Cieszyłam się, że nie musiałam tam już siedzieć. Nie dlatego, że mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie, w ich towarzystwie mogłabym spędzić cały ten wieczór. Przeszkadzały mi natomiast dania pani Monachino. Były przepyszne, ale  było ich tak dużo, że nie byłam w stanie zjeść już nic więcej.
-Poczekaj na jutrzejszy obiad- zaśmiał się Matteo, który odprowadzał nas do pokoju
-Nie wyobrażam sobie tego- przyznałam
-Ubierzcie coś na siebie i idziemy na spacer
-Tak! Tego mi trzeba- powiedziała z radością Becky- muszę to spalić do jutrzejszego obiadu
-Ładnie tu u was- powiedziałam kiedy weszliśmy do pokoju
-Wychowałem się tutaj, ale ciągnie mnie do większych miast
-Tęsknisz za Londynem?- zdziwiłam się
-Może cię to dziwić, ale tak. Chciałbym tam jeszcze wrócić
-To kiedy jest następne wolne?- zastanowiłam się-kres pomiędzy świętami Bożonarodzeniowymi a Sylwestrem.. Przyjedź wtedy do Londynu- zaproponowałam
-Dokładnie- potwierdziła Becky- spędzisz z nami Sylwestra
-No chyba jednak nie...-powiedział z widocznym żalem- robię imprezę z chłopakami, tutaj na miejscu..
-Twoja strata- zaśmiałam się
-Wiem- potwierdził- idziemy?
Wyszliśmy na dwór, gdzie temperatura zdążyła już ewidentnie zmaleć, chociaż jak na listopad, to nadal było ciepło. Matteo zaczął oprowadzać nas po najbliższej okolicy. 
-Nie jest wam zimno?- spytał chyba po godzinny spacerze
-Nie- powiedziałyśmy prawie nie zwracając na niego uwagi
Zrobiłyśmy mnóstwo zdjęć Cesenatico nocą. Było tu tak niewiarygodnie ładnie, że wiedziałam, że będę tu musiała kiedyś wrócić. Zastanawiałam się nawet czy nie zaproponować tego na wakacje Harremu. Jak na zawołanie, w mojej kieszeni zaczął wibrować telefon. 
-Tak?- spytałam odbierając
-Co u ciebie?- usłyszałam ciepły głos Harrego 
-Jesteśmy właśnie na plaży- powiedziałam- nie uwierzysz jak tutaj jest pięknie 
-Jesteście z Matteo?
-Tak- powiedziałam
-Wszystko w porządku?- spytał
-Jasne. Lot minął spokojnie. Podróż tutaj też. Potem mama Matteo przygotowała dla nas taką typowo włoską kolację. Pyszne. 
-To świetnie- ucieszył się- muszę już kończyć. Zadzwonię jutro rano. Pamiętaj, że cię kocham
-Też cię kocham- powiedziałam rozłączając się
-Wracajmy już- zaproponował Matteo
Zgodziłyśmy się na to, bo byłyśmy bardzo zmęczone dzisiejszą podróżą, oraz poranną szkołą. 
Kiedy tylko weszłam do pokoju, od razu udałam się pod prysznic. Matteo powiadomił nas, że musimy wstać następnego dnia o siódmej rano. Nie ucieszyła mnie zbytnio ta wiadomość, ale w sumie nie miałyśmy wielkiego wyboru.

07:00
Nieznośny dźwięk mojego budzika zaczął roznosić się po całym pokoju. Nie było wyjścia, musiałyśmy wstać. Wzięłam ubrania, które przygotowałam sobie poprzedniego dnia i poszłam do łazienki się przebrać. Potem zeszłyśmy razem z Becky do kuchni w której czekał na nas Matteo. O której oni wstają? 
-Zabieram Was do Bolonii. Pojedziemy tam trochę ponad godzinę. Jest to siódme co do wielkości miasto w Włoszech.
-Wow- skomentowała Becky
-Mój kumpel robi w Rimini dziś imprezę. Macie ochotę jechać?- spytał
-Jasne- zgodziłam się a Becky to potwierdziła
Bolonia
Bolonia okazała się kolejnym pięknym miastem. W sumie wątpię by Matteo miał zamiar pokazać nam cokolwiek co jest brzydkie. Od kiedy przyjechałyśmy do jego domu, od razu zauważyłam  że jest to rodzina nie tyle patriotyczna, co przede wszystkim zachowująca wszelkie tradycje. Matteo więc miał za zadanie pokazać nam Włochy z jak najlepszej strony. Nie miałam mu tego za złe. Dowiedziałyśmy się wiele o tym kraju, czego z pewnością nigdy byśmy się nie nauczyły w szkole, ani z jakichkolwiek książek. Włosi sprawiali wrażenie miłych. Mimo, że był już listopad, to nadal byli otwarci na turystów, których było już coraz mniej. Matteo pokazał nam Katedrę świętego Piotra w Bolonii, oraz kilka innych zabytków. Kupiłam mnóstwo pamiątek, dla mnie, rodziny i znajomych. Nie zauważyłam nawet, kiedy okazało się, że już dochodzi godzina pierwsza po południu. Poszliśmy do jakiejś restauracji i zjedliśmy pizzę. O dziwo smakowała ona zupełnie inaczej niż w Anglii. Lepiej. Czy to możliwe?  Przecież na całym świecie robi się pizzę praktycznie używając identycznych przepisów...
Nie minęło wiele czasu, a musieliśmy już wracać, jeśli chcieliśmy iść wieczorem na imprezę. Nawet tam trzeba było dojechać samochodem. Było to około pół godziny drogi od miejsca zamieszkania. Po kolejnej ponad godzinie jazdy dotarliśmy z powrotem do Cesenaico, gdzie momentalnie mama Matteo zaczęła nas pytać czy jesteśmy głodne, oraz że restauracyjne jedzenie nie jest nic warte. 
W pokoju stanęłam przed otwartą szafą zastanawiając się co ubrać. Becky miała podobny problem. W końcu zdecydowałam się na to: LINK i zaczęłam robić makijaż stosunkowo jasny, żeby nie wyszła na gotkę. Zadowolona z efektu usiadłam na łóżku i czekałam na Becky, która wyglądała jako zupełne moje przeciwieństwo. 
Rimini

17:30
Impreza miała zacząć się o 18, więc musieliśmy już wyjechać z domu, by dotrzeć na miejsce na czas. 
Pojechaliśmy do Altromondo, jednej z największych dyskotek w Rimini.  Matteo przedstawił nas swoim znajomym, którzy od razu zaprosili nas do swojego stolika. Niejednokrotnie bywałam w takich klubach, ale w Londynie. Tam ich nie brakowało. Tylko wtedy zawsze było wszędzie pełno Anglików, a teraz miałam przed sobą salę pełną Włochów, których uroda była powalająca. Jednym mankamentem było to, ze momentami czuli się zbyt pewnie, ale i z tym dałyśmy sobie radę.
Matteo nie pił w ogóle, bo prowadził. Gdyby nie my, pojechałby pewnie innym środkiem transportu, ale obiecał swojej mamie, że dowiezie nas całe samochodem, a pociągiem, lub czymś innym to mógłby nas po drodze ,,zgubić". 
My za to nie stroniłyśmy od alkoholu, ale i tak uważałyśmy, bo głupio by było jakbyśmy wróciły do domu Matteo pijane. Oczywiście pewnie oberwało by się chłopakowi. Jednak miałam wrażenie, że impreza dopiero zaczyna się rozkręcać. 

________________________
Ten rozdział pisałam naprawdę długo...
Był dosyć skomplikowany... Oczywiście pod czujnym okiem Google.Maps  ;D 

Mam nadzieję, że następne rozdziały bardziej przypadną Wam do gustu ;D 


4 komentarze:

  1. ŚWIETNY :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnee . Widzę , że trochę info. z cioci Wikipedii też się przydało . haha . Czekam na nexta . : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ci wyszedł ten rozdział:) czekamn na następny

    OdpowiedzUsuń